Początek 1939 roku nie zwiastował niczego dobrego. Starsze pokolenie Lubszan doświadczone wydarzeniami pierwszego ćwierćwiecza XX wieku, wyczuwało zbliżającą się zawieruchę wojenną i związane z nią rodzinne tragedie.
Kolejne miesiące upływały spokojnie, do feralnego piątku 1 września 1939 roku. W dniu tym już o godz. 5.30 bardzo nisko nad Lubszą około 30 – 35 m. nad ziemią, przelatywało wiele samolotów niemieckich. Niektóre z nich niszczyły nieliczne wtedy linie telefoniczne. Tymczasem w kościele odbywało się pierwszo piątkowe nabożeństwo. Ksiądz Michał Brzoza w przysłowiowym, niemal ekspresowym tempie, odprawił mszę, po czym pożegnał wiernych, oddając ich w ręce Boże.
Wcześniej, Lubszę wraz z rodzinami opuścili miejscowi policjanci województwa śląskiego: komendant Błaszczyk z Lubszy, Tkacz z Lubszy, Pawełczyk z Lubszy i Kaufmann z posterunku w Piasku. Furmanki, którymi udali się na punkt zborny do Kamienicy Polskiej dostarczył lubszecki dwór. Wozami powozili m.in. Jan Majchrzyk z Lubszy, Paweł Pająk z Piasku i bliżej nieznany Cuglowski. Ich droga na kolejne miejsca zborne prowadziła przez Częstochowę, Żarki, Opatów, Wołyń do Tarnopola. W Tarnopolu wpadli w ręce sowieckie a ich los zakończyła kula. Rodziny i furmani, którzy na polecenie policjantów nie wjechali do Tarnopola, powrócili w większości pieszo do Lubszy, w końcu września tegoż roku.
Lubszę opuścili przed wkraczającymi oddziałami niemieckimi także: żona kupca, pani Kossok, kupiec Wilhelm Kossok, piekarz Ogaza oraz oberżysta Michał Mańka wraz z 12 letnią córką Wandą.
Lubsza tymczasem stała się miejscem przemieszczania się pancernych oddziałów niemieckich i ich piechoty w kierunku Ligoty Woźnickiej i Kamieńskich Młynów. Około 6 godzinie wieczorem rozgorzał pojedynek artyleryjski od ostrzału którego trafione pociskami spłonęły stodoły kupca Adolfa Golasza, gospodarza Jana Bogackiego oraz warsztat i magazyn Adolfa Sośnicy. Największą stratą było spalenie zabytkowego spichlerza plebańskiego z 1709 roku, w którym przechowywali zboże również inni mieszkańcy Lubszy.
Szczęśliwie Lubsza nie poniosła większych strat w majątku trwałym. Bolesne były natomiast straty ludzkie. Już w 1940 roku w ramach tzw. Akcji AB w Olsztynie pod Częstochową zamordowano Pawła Golasia, dowódcę powstańczego i starostę powiatowego, posła na Sejm Śląski, w obozie zginął również wspomniany wcześniej Michał Mańka. W Oranienburgu więźniem był Adolf Golasz, który szczęśliwie powrócił. Powrócił także inny były powstaniec Alfons Opiełka, który ukrywał się w Krakowskiem. W Krakowskiem walczył w partyzantce Franciszek Golaś. Aresztowany, zmarł w więzieniu.
Nie powrócili do swojego domu dwaj bracia z rodzinami, których wywieziono z Lubszy do getta w Zagłębiu a następnie do Oświęcimia.
Wojna zabrała również z Lubszy i parafii 160 mężczyzn, których wcielono do niemieckich armii a którzy polegli na różnych frontach II wojny światowej.
Autor: Bernard Szczech